poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ducu



            Dziś opowiem wam o Ducu. Ducu poznałem w autobusie, który wiózł nowo przybyłych stypendystów darmasiswy z lotniska w Jakarcie do hotelu. Z Ducu dość szybko nawiązałem rozmowę, był miłym, otwartym, wesołym chłopakiem, a przede wszystkim jak ja miał studiować w Makassarze, choć na innym uniwersytecie. Ducu, pierwsze wrażenie zrobił na mnie dobre, choć wydał mi się nieco nadpobudliwy, roztargniony i infantylny, ale był chyba najmłodszym darmasiswą, bo miał ledwie 18 lat. W czasie jazdy zatłoczonymi i brudnymi ulicami Jakarty, Ducu zachwycał się palmami, które co jakiś rosły koło drogi, jak sam przyznał widział palmy po raz pierwszy w życiu i okazywał pewne rozczarowanie moim brakiem entuzjazmu. Gdy on się podniecał palmami i "pięknem przyrody", ja raczej widziałem wszechobecny syf, smog i tysiące samochodów. W toku rozmowy dowiedziałem się, że Ducu jest Rumunem, ale ze względu na jakąś ciężką sytuację rodzinną, matka wyjechała do Francji, a on z ojcem do Norwegii, gdzie ten go po jakim czasie zostawił i wrócił do Rumunii i tak Ducu trafił do czegoś w rodzaju sierocińca. Powiedział też, że ma dziewczynę w Makassarze od dwóch lat i dla tego wybrał Makassar i że pewnie już tam zostanie albo wróci z nią do Norwegii.
- poważnie masz tam dziewczynę?
- No tak, mam, od dwóch lat.
-Wow!, to jak często się widujecie?
- No, już dwa lata się nie widzimy...
-Ajć, to ciężko. Poznałeś ją w Europie?
- Nie, nie, ona nigdy nie wyjeżdzała z Indonezji.
- Aha, to ty już byłeś wcześniej w Indonezji, tak?
- Nie, nie, pierwszy raz tu jestem
- To gdzie ją poznałeś?
- No zgadaliśmy się na facebooku.
- Wow, nieźle, a gdzie się zobaczyliście po raz pierwszy?
- No jeszcze się bezpośrednio nie widzieliśmy, ale codziennie rozmawiamy przez skype’a.
Historia zrobiła na mnie spore wrażenie, ale równocześnie włączył mi się pewien mechanizm obronny, chroniący mnie przed szaleństwem tego świata, nad Ducu zawisł migający na czerwono "alert!".
Tak czy siak zaziomowaliśmy się i ilekroć widzieliśmy się w hotelu w czasie trzech dni ceremonii otwarcia, przybijaliśmy sobie soczyste piąteczki. Jako, że Ducu dostał się do innego niż ja uniwersytetu, poleciał też innym samolotem (wiem, to bez sensu, ale "bez sensu" jest tu czymś bardzo powszechnym) i choć może wydawać się to mało prawdopodobne, już go nigdy potem nie widziałem. A to dlaczego... Całą historię znam z pośredniej relacji, ale za to z dwóch różnych źródeł więc raczej było jak napiszę, tym bardziej, że sam Ducu nie robił ze swoich przygód wielkiej tajemnicy...

          Pierwszego dnia jak tylko Ducu dotarł do Makassaru spotkał się ze swoją dziewczyną i w domu jej babci kochali się i ona straciła dziewictwo. Chyba nie muszę tłumaczyć jak głupie i nieodpowiedzialne i prawdopodobnie brzemienne w skutkach może być takie zachowanie, tym bardziej, zdecydowanie bardziej tym bardziej w kraju muzułmańskim. W każdym razie jakiś czas później wynajęli wspólny domek i zamieszkali razem. Najpierw Ducu był zachwycony, podobno miłość kwitła i dobrze im było ze sobą. Nie jest to jednak bajka, ale prawdziwe życie, gdzie miłość często nie trwa wiecznie, w tym przypadku można mówić o trzech tygodniach. Mniej więcej po tym czasie Ducu zaczął narzekać że jego dziewczyna Hidrawati, zaczyna się trochę rządzić.
Początkowo, wszyscy studenci darmasiswy byli trochę pod szkrzydłami ustasa Lali (o którym pisałem chyba w pierwszym wpisie, a którego osoba i historie z nim związane zdecydowanie warte są opisania), który min. organizował dla nas dodatkowe zajęcia z języka indonezyjskiego, a w Forcie Rotterdam, gdzie się to odbywało, czasem spotykaliśmy się większą grupa i było to takie zaprzyjaźnione miejsce. I Ducu też się tam pojawiał, chociaż tak jakoś wyszło że zawsze się mijaliśmy. Pewnego razu Ducu pożalił się Lali na swoją dziewczynę, która go podobno źle traktuje i krótko trzyma. Lala powiedział, że to „załatwi”, zadzwonił do dziewczyny i zaczął od „czy wiesz kim jestem?” Niestety dziewczyna nie wiedziała, co pewnie zmniejszyło efekt zaplanowany przez "najstarszego syna ostatniego króla Makassaru", więc Lala musiał się przedstawić, a następnie w dosyć ostrych słowach napominał ją i karcił za jej zachowanie w stosunku do Ducu. Że zamiast go ograniczać powinna jak najwięcej mu pokazywać, że on jest tu gościem i powinna być za niego odpowiedzialna i się nim opiekować, a nie tylko zabraniać i „czy ona w ogóle wie co to jest bugiska gościnność?, że zupełnie nie taka jak ona się zachowuje i takie i inne i tak jakoś przez 10 minut. Ducu tak się przestraszył sytuacji, że nie widział co ma robić i dopiero po namowie moich kolegów, że chyba musi po prostu wrócić do domu, rzeczywiście tam pojechał. Po tym już się w Forcie ani razu nie pojawił. Okazało się  że Hidrawati tak przestraszyła się Lali, że płakała przez parę godzin, po tym zrobiła Ducu awanturę i zabroniła mu więcej chodzić do Fortu Rotterdam i widzieć się z Lalą i tym sposobem Ducu wyleciał forcianej społeczności.
Jasno było widać, że Ducu ma ze swoją dziewczyną spore problemy. Raz się nią zachwycał i przebąkiwał coś o małżeństwie, innym razem chciał z nią jak najszybciej zerwać, bo jak mówił „już nie dawał rady”.  Rzeczywiście wydawało się, a potem okazywało, że Hidrawati coraz bardziej kontroluje i zniewala Ducu. Z resztą stosunkowo szybko wszyscy zaczęli mu doradzać, żeby się jak najszybciej z nią rozstał, ale nawet jeśli Ducu się z tym zgadzał, to nie podejmował w tym celu żadnych decyzji. W śród nas zaczęła dominować opinia, że oprócz tego że Ducu znalazł się w naprawdę ciężkiej sytuacji, to jest po prostu głupi i nie wie nic o życiu.
Po pewnym czasie, może dwóch miesiącach od przyjazdu, Ducu przestał się pojawiać na jakichkolwiek spotkaniach towarzyskich i chodził tylko na zajęcia obowiązkowe na uniwersytecie, po których od razu szybko znikał. Raz jednak udało się go przekonać po usilnych namowach innych darmasiswów i Ducu przyszedł na imprezkę (na której mnie nie było) u Yusufa (z Arabii Saudysjskiej) ze swoją dziewczyną. Podobno sprawiała wrażenie niczym się nie wyróżniającej, nie za mądrej nastolatki. W sumie to do dziś nie wiemy ile ma lat. Ducu w czasie imprezy zamęczał innych beznadziejnymi piosenkami z youtuba i potłukł Yusefowi fajkę wodną, podobno „ze swojej głupoty” i swoim zachowaniem wszystkich do siebie zniechęcił. Było to ostatnie "wyjście" Ducu.
Ducu nie kolegował się za bardzo z innymi studentami z uniwersytetu, mimo że był całkiem sympatyczny, Ducu po prostu z chwilą końca zajęć leciał na parking po motor i szybko wracał do domu. Ducu z resztą nie ukrywał, że musi się tak spieszyć bo tak każe mu Hidrawati. Nie pozwalała mu ona opuszczać domu poza koniecznym chodzeniem na zajęcia, a ze wszystkich zmian w planie musiał się jej natychmiast tłumaczyć telefonicznie. Wkrótce okazało się, że Hidrawati go również bije. Najpierw nikt nie zwrócił uwagi, potem myśleli, że Ducu widocznie musi się cały czas przewracać, bo jest mocno roztargnionym chłopakiem, potem jednak Ducu przyznał się do prawdy. Ducu zaprawdę był bardzo roztrzepanym chłopakiem, wiecznie czegoś zapominał, gubił siebie i swoje rzeczy. Miał też problem z odnajdywaniem swojego skutera na parkingu pośród setek innych. Raz Yusef chciał mu zrobić żart i poprosił parkingowego, żeby przestawił motor Ducu w inne miejsce. Po zajęciach Ducu jak zwykle pośpieszył od razu na parking a Yusef z nim, nie mogąc jednak znaleźć swojego skutera, Ducu zaczął wpadać w panikę przeradzającą się w prawdziwą histerię. Zaczął wykrzykiwać, że jego dziewczyna daje mu tylko 5 minut od końca zajęć do kiedy ma być w domu i że jak on się spóźni to ona go zabije. Najpierw Yusef się tylko śmiał, ale gdy zobaczył że Ducu prawie płacze w rozpaczy i szaleństwie szybko wskazał mu motor, którym Ducu ledwie trzymając się na nogach popędził do domu. Wszystko to nie trwało nawet dziesięciu minut, a jednak następnego dnia Ducu przyszedł na zajęcia z niebieskim limem na całe oko.
Innym razem wszyscy studenci darmasiswy z obu uniwersytetów musieli się stawić w biurze imigracyjnym celem jakiś formalności, które mnie się udało załatwić już wcześniej. Gdy czekali na jakieś tam procedury czy wydanie dokumentów, Ducu cały czas rozmawiał przez telefon z Hidrawati, cały czas tj. prawie dwie godziny. Hidrawati opierniczała go, że za długo nie ma go w domu i widocznie jakoś mu wymyślała, Ducu za to błagał ją by go słuchała, zaklinał się, że mówi prawdę i jako dowód że jest w biurze imigracyjnym, a nie gdzieś indziej chciał podawać urzędników do słuchawki, którzy nie wiedzieli o co mu chodzi. Ducu chyba nie widział jak żenujący i śmieszny przedstawia widok, mimo, że podobno zrobił show na całe biuro. Prosił Hidrawati o spokój i żeby się na niego nie gniewała, chciał już nawet wracać z powrotem do domu nie doczekawszy się swojej kolejki, ale Wildan odpowiedzialny za wszystkie sprawy wizowe zabronił mu, bo potem byłoby tylko więcej problemów. Okazało się również, że całe stypendium, które Ducu dostawał, musiał oddawać Hidrawati, a gdy chciał cobie cokolwiek kupić musiał prosić ją o pieniądze, których zazwyczaj mu nie dawała.

           W końcu po wielu nieskutecznych decyzjach i próbach  rozstania się i wyprowadzki, w których Ducu zwyczajnie nie miał siły i woli wyrwać się z pod władzy swojej dziewczyny, poprosił o pomoc nauczycielkę i opiekunkę darmasiswów ze swojego uniwersytetu. Powiedział jej, że nie może już mieszkać ze swoją dziewczyną bo jest prześladowany i bity i poprosił, żeby nauczycielka znalazła mu jakieś inne miejsce do mieszkania. Ona przyjęła go z miejsca do swojego domu, mimo że mąż był temu przeciwny jako, że mają córkę w tym samym wieku co Ducu i sąsiadom mogło by się to nie spodobać. Naturalnie dla tej zacnej pani było to rozwiązanie tylko tymczasowe, więc zaczęła podsuwać Ducu różne propozycje mieszkaniowe, na początku akademik tamtejszego uniwersytetu (który z resztą widziałem i nie odbiega on wcale od standardu polskiego, wyjąwszy turecką toaletę). Ducu jednak nawet nie chciał o tym słyszeć, a jako główny powód podawał właśnie obrzydliwy dla niego kibelek turecki i że on nigdy w życiu z tego nie skorzystał i nie skorzysta (co prawdę mówiąc w Indonezji jest raczej nie możliwe) i że musi mieć prawdziwy sedes. Nauczycielka więc po pewnych staraniach znalazła mu jakiś tani i całkiem niezły domek do wynajęcia. Ducu jednak wcale nie chciał się wyprowadzać, bo u nauczycielki było mu bardzo dobrze, nikt go nie bił, nie zabierał pieniędzy, a nawet darmowo karmił. Ducu więc poskarżył się rektorowi uniwersytetu jaka to nauczycielka jest zła dla niego, że w ogóle mu nie pomaga, a teraz wygania z własnego domu, kiedy on nie ma gdzie mieszkać. Biednej nauczycielce dostała się bura od rektora, choć pewnie po wszystkim udało jej się wszystko wytłumaczyć (pokłóciła się z mężem, bo wbrew jego woli pozwoliła Ducu mieszkać w swoim domu. Obraził się też na nią brat, bo przez całą sytuację nie miała czasu się z nim spotkać, kiedy on właśnie był w Makassarze). Rektor wysłuchał Ducu ze zrozumieniem, jednak nie był na tyle naiwny by proponować mu własne mieszkanie i w końcu udało mu się przekonać Ducu  do zamieszkania w domu znalezionym przez nauczycielkę.

          To jednak nie koniec tej fantastycznej historii. Po jakimś tygodniu od kiedy Ducu zamieszkał w nowym miejscu, Hidrawati wyśledziła go wracającego z uniwersytetu, po czym mimo zgody Ducu i podobno nawet fizycznego oporu Hidrawati wprowadziła się do nowego mieszkania, z tym że tym razem wraz ze swoją siostrą. Mieszkali tak ponad miesiąc i w sumie niewiele zmieniło się w porównaniu ze wcześniejszą sytuacją oprócz siostry w mieszkaniu.
W sylwestrowy wieczór o dwunastej w nocy Ducu zaczął puszczać fajerwerki. Sam na swoim osiedlu. Przyszedł sąsiad i powiedział, że co on sobie w ogóle wyobraża puszczać fajerwerki w środku nocy. Na to Ducu zaczął się z nim spierać, że przecież jest sylwester i ma do tego zupełne prawo. Wyszła z tego kłótnia i zaczęli się bić. Oczywiście zaraz zbiegła się masa sąsiadów (w Indonezji gdy coś się dzieje, tłum pojawia się znikąd i w jednej chwili), a Ducu uciekł przed nimi i schował się w swoim domu. Wygląda jednak na to, że sąsiedzi, albo od początku Ducu nie lubili, albo musiał im powiedzieć coś naprawdę niemiłego, bo myślę, że musieli mieć lepszy powód niż same fajerwerki, w każdym razie tłum zaczął walić w drzwi chcąc wedrzeć się do środka. W samym domu straszna sytuacja, bo dwie dziewczyny piszczą i wrzeszczą ze strachu a Ducu nie wie czy ma trzymać drzwi czy gdzieś się chować. W końcu ludzie wyważyli drzwi, dorwali Ducu i go skopali. Musiało być to jednak trochę pobłażliwe traktowanie. Ducu na szczęście nie odniósł żadnych poważnych ran, skończyło się jedynie na ciele całym w siniakach, szczęśliwie bo takie sytuacje często kończą się nożami w ciele.
Chwilę po tym incydencie Ducu chciał lecieć na policję zgłosić pobicie, ale Hidrawati mu nie pozwoliła bo jako że nie byli małżeństwem a mieszkali razem, to mogło by tylko pogorszyć sprawę, gdyby policja przyjechała to prawdopodobnie jedynymi którzy ponieśliby jakieś konsekwencje byliby Ducu i jego dziewczyna. Hidrawati więc zamiast martwić się pobitym Ducu bała się, że ktoś może o incydencie donieść policji i zaczęła panikować i opieprzać biednego i pobitego Ducu, który mimo poczucia wielkiej i niesprawiedliwej krzywdy nie otrzymał znikąd wsparcia.

       Kiedy indziej Ducu opowiadał przytoczoną przeze mnie historię i żalił się Christinie, ale nie – jak można by się spodziewać – na swój los, na pobicie, na relacje z dziewczyną.
– Czy ty możesz sobie wyobrazić, że oni nie obchodzą Świąt Bożego Narodzenia i Nowego roku!? – wykrzykiwał Ducu, jakby odkrył jakąś wielką, straszną tajemnicę.
– No wiesz, trudno spodziewać się po Muzułmanach żeby obchodzili Boże Narodzenie...
– No ale mimo wszystko, tak w ogóle!? – po pół rocznym pobycie w Makassarze Ducu zdawał się być najbardziej poruszony właśnie tym.

        W końcu Ducu wyjechał, podobno jednak nie do Norwegii tylko, nie wiadomo dlaczego, do Rumunii, której szczerze nienawidził. Jak to trafnie i wyrozumiale skomentowała nauczycielka, którą Ducu tak źle potraktował. – To był po prostu chłopak, który znalazł się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.      Jeden z wielu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz