wtorek, 2 kwietnia 2013

Czego w Indonezji nie lubię...


Płatnych parkingów. !!!

          W większości miejsc parkingowych, tj. nie oficjalnych ale po prostu miejsc gdzie chce się i da się zaparkować motor, stoją parkingowi. W przeważającej większości nie są to żadni oficjalni pracownicy, tylko tacy sobie wolni strzelcy. W przeważającej większości nie są też oni zupełnie potrzebni. Niby pilnują motorów i pomagają wyjechać z parkingu. Co do pierwszego punktu, to zgoda w niektórych miejscach obecność człowieka zmniejsza ryzyko kradzieży, ale zazwyczaj są to miejsca ruchliwe, w których cały czas ktoś jest. Na marginesie, gdy ludzie przyłapią złodzieja na gorącym uczynku, nie dzwonią na policję tylko rzucają się na niego i jego szczęście jeśli przeżyje, sam widziałem, wiem co mówię. Jeśli chodzi o ich pomoc w parkowaniu, albo wyjeżdżaniu to mnie tylko przeszkadzają.  Wychodzę dajmy na to ze sklepu, siadam na motorze i chce sobie przeczytać smsa, a tu nagle ktoś wyciąga mój motor, że niby mi pomaga, żebym sam nie musiał. Czuję się wtedy jak dziecko, które nielubiana ciotka chwyta boleśnie za ramię i ciągnie na drugą stronę ulicy. Kurdę, co za problem sam wyjadę, może chcę postać, albo pojechać w drugą stronę! Może dla jakiejś słabowitej dziewczyny, to jest pomoc, nie musi wypychać sama motoru, ale ja tego wyciągania NIGDY nie doceniłem. Oczywiście wszystkie te manewry parkingowi wykonują z taką miną jakby właśnie udzielali życie-ratującej pożyczki komuś kto jej bardzo potrzebuje. Albo: parking pusty, tylko wjechać prosto jak w mordę strzelił i wyłączyć silnik, a ten do mnie wymachuje, jakby naprowadzał do startu F16. 

Wkurza mnie to, że człowiek postanawia sobie, że stanie sobie w punkcie A i za jego przekroczenie będzie pobierał opłatę. To tak jakbym ja zaczął pobierać opłatę np. za wjazd rowerem na Pola Mokotowskie. Nikt tego nie kontroluje, wszyscy płacą.  A teraz proszę sobie wyobrazić, co by to było jakbym od każdego roweru pobierał dwa złote (to mniej więcej realna wartość tutejszej opłaty parkingowej). W sezonie zarabiałbym po 1000 zł dziennie! I to nie są żarty, jak się zastanowić ile Ci ludzie zarabiają to wychodzi na to, że są bogaci!. Chcę np. zatrzymać motor i kupić papierosy – trwa to może z minutę, ale i tak muszę zapłacić takiemu parkingowemu standardową cenę. Od 1 do 3 tysięcy rupii (1-3rb). W co lepszych miejscach, może stać po dwieście albo i więcej motorów na raz. To powiedzmy 400 tyś. Teraz policzmy zaniżając dane, że wciągu dnia taki motor stoi średnio na parkingu trzy godziny, a parkingowy pracuje 9 godzin. Daje to 1,2 mln rupii dziennie! Dla porównania moje miesięczne stypendium to 2 mln rupii.  Nie da się też im nie zapłacić. Gdy spytałem kolegów, co by to było gdybym takiemu odmówił zapłaty, nawet nie mogli sobie tego wyobrazić, powtarzali po prostu, „ale musisz, ale musisz”. Ludzie sobie nawet nie zdają sprawy, albo zdają, ale uważają to za naturalne, że są kantowani. Swoją drogą nawet gdy jakiś parkingowy rzuci ewidentnie naciąganą cenę być może ze względu na mnie, moi koledzy nigdy się o to nie wykłócają,  takie „dobra zapłać/zapłacę już, nie będziemy się z nim tu użerać”. A jak ja zaczynam się wkurzać i kłócić o złodziejską cenę to płacą za mnie. Nie mają takiego poczucia, żeby walczyć o swoje, myślą chyba tylko „2rb w tę czy we w tę to żadna różnica”, więc nawet jak czują się oszukiwani to zapłacą dla świętego spokoju.

Chcę sobie wjechać na groblę zobaczyć widoczki, szlaban! Dwóch ziomeczków przyprowadziło gałąź, czy jakieś biało czarne cegły, nałożyli pomarańczowe kamizelki i kręcą biznes. Za co ja płacę? Kompletnie za nic i tak jadę dalej, oni o to miejsce w ogóle nie dbają, na to co się dzieje wewnątrz mają wyjebane, po prostu byli tu pierwsi, albo silniejsi, nie wiem do końca jak to funkcjonuje. Myślę, że to rodzaj mafii, ale pewny nie jestem, czy to mafia, czy nie, napiszę, jak zbiorę więcej informacji. Mam kolegę policjanta w wydziale zabójstw, że tak powiem dwustronnych, to się dopytam. Kolega nawet po pracy cały czas ze słuchawką z połączeniem z bazą, w razie gdyby pojawił się przypadkiem „target”.

Oprócz parkingowych są też „przeprowadzacze”. Pomagają oni samochodom skręcić lub zawrócić na ulicy zatrzymując ruch z przeciwnej strony i zwykle dostają za to 1-2rb. Jednak to czym im zapłacisz jest już dobrowolne. No chyba, że pomagają Ci przejść przez ulicę, ja nigdy tego nie potrzebuję, ale osoby starsze, czy dziewczyny gdy jest ciężki ruch czasem korzystają z usług takiego profesjonalnego przeprowadzacza też za jakieś 1-2rb. Przeprowadzacze to jednak zdecydowanie gorsza robota, raz że nieco gorzej płatna (ale to zależy od miejsca), ale przede wszystkim cały czas pośród setek samochodów więc hałas, gorąc i brud jest okropny, poza tym też trochę niebezpieczna bo łatwo wpaść pod samochód czy motor, dlatego chyba też przeprowadzaczami są dzieci (nawet siedmioletnie) i młodzież, dorosłego w roli przeprowadzacza nigdy nie widziałem. To chyba na tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz